Małe światy

Co w tym złego, że fotograf chce widzieć Naturę, jej zdumiewającą złożoność, jak malarską paletę, pełną wymarzonych barw? Jeśli z taką wrażliwością spojrzymy na najmniejszy choćby spłachetek trawy pod naszymi stopami, mamy szansę zobaczyć różnorodność, jakiej się nie spodziewamy: bogactwo pyszniących się kolorami organizmów na różnych etapach życia. Jasne, że w Naturze przeważa najważniejsza barwa naszej planety – zieleń, bo to przecież życiodajnego chlorofilu bywa najwięcej. Ale nawet zieleń miewa tysiące ocieni, a z czasem zakochuje się w żółciach, oranżach, brązach karminach i szkarłatach. Miliony kwiatów dopełniają i przełamują zielenie albo kontrastują z nimi – od subtelnych przejść po krzyczące walory z całego znanego ludzkiemu oku zakresu widzialnych barw. Tak samo współbrzmią z zielenią pyszne w kolory grzyby, owady, pająki, ptaki i miriady innych zwierząt. Bo nasza Natura to… wielka symfonia barw. Żyjących barw!

Jest taki stary wypróbowany sposób syntetycznego spojrzenia na kształty i barwy, znany malarzom, grafikom, fotografom. Wystarczy mocno przymrużyć oczy, aby świat przesłoniły rzęsy. Uginające się na nich światło zamazuje szczegóły, ujednolica barwy. Nagle zauważamy fascynujące uproszczenie najważniejszych kształtów, plam, linii. Dostrzegamy prosty i czytelny układ barw. Jakby spod pędzla van Gogha albo z palety Moneta. Zmrużmy oczy…

error: Content is protected !!