ODKRYWAMY ŚWIAT NATURY PO SWOJEMU

FILMY FOTOGRAFIE SŁOWA DŹWIĘKI

STRONA  ARCHIWALNA  (sprzed 2022 r.)

7. Dwa przeciwne światy (1990–1991 r.)

1990 r.

Z początkiem wiosny tego roku dotarła do nas okrutnie smutna wiadomość. Pierwszego kwietnia zmarł doc. dr Maciej Łukowski – bliska mi osoba. To Pan Maciej – wykładowca PWSFTviT w Łodzi, filmoznawca, a także scenarzysta i reżyser ponad czterdziestu filmów oraz jednocześnie dyrektor Wytwórni Filmów Oświatowych w Łodzi – admirował moje pierwsze poczynania filmowe. On był opiekunem mojego stażu naukowego w PWSFTviT i w WFO i wówczas umożliwił mi pracę w dwóch ekipach, u reżyserów: Romana Dębskiego i Ryszarda Wyrzykowskiego. On też w 1985 roku przystał od razu na propozycję pokazania podczas III Ogólnopolskiego Przeglądu Filmów Przyrodniczych o nagrodę im. Włodzimierza Puchalskiego w Łodzi, mojej wystawy Ptasie sekrety. On wreszcie miał być jednym z trzech recenzentów mojej niedoszłej rozprawy doktorskiej. Po odejściu z tego świata dwojga kolejnych promotorów, zrezygnowałem z przygotowania ostatecznej wersji naukowej monografii Włodzimierza Puchalskiego i jej obrony na Wydziale Filologii Uniwersytetu Łódzkiego. Rzuciłem się w wir pracy filmowej, z nadzieją, że niebawem wrócę do opracowania monografii, ale wyłącznie jako popularno-naukowego tomu pt. Puchalszczyzna. Doznałem wówczas przygnębiajacego irracjonalnego poczucia, że nad tą moją dysertacją zawisło jakieś fatum. Co powinienem był myśleć teraz, gdy odeszła trzecia już osoba związana z moją rozprawą?…

Pod koniec kwietnia, tkwiąc jeszcze w postprodukcji ubiegłorocznych i wcześniejszych filmów, złożyliśmy w TVP pomysł nowego filmu, jaki już od pewnego czasu chodził nam po głowie. Tak naprawdę szło o to, aby nie stracić zdjęciowo tegorocznej wiosny i lata, a przecież ta przedłużająca się postprodukcja wymagała jeszcze wielu tygodni – wiosennych tygodni, najgorętszych w końcu dla filmowania przyrody. Wpadliśmy na pomysł, że gdyby zdjęcia do tego nowego projektu trwały odpowiednio krótko, można by przerwać postprodukcję nieskończonych filmów na 2–3 miesiące i wrócić do nich na przełomie lata i wczesnej jesieni. Tak też, po porozumieniu z Redakcjami zrobiliśmy, przesuwając na koniec lata udźwiękowienie i zakończenie produkcji DanieliSprawy białowieskiego żubraPowszedniego żywota jeleniZielonych Płuc Polski i Tropem łosia. W połowie maja dostaliśmy zgodę na nowy projekt, a dokładnie na tzw. zdjęcia uciekające, czyli na rozpoczęcie filmu bez formalnego skierowania go do produkcji. 26 maja 1990 roku ruszyliśmy telewizyjnym Polonezem w długą podróż nad brzeg Bałtyku, do Smołdzina, czyli do Słowińskiego Parku Narodowego. Bo to właśnie była wymarzona przez nas kraina morskiego brzegu i wielkich wydm. Zauroczyła nas ona i zniewoliła przemożnie. Tę nazwę przemyciliśmy zresztą w tytule filmu, jaki mieliśmy zamiar tutaj nakręcić: Kraina wody, piasku i wiatru.

Natychmiast po przyjeździe do Słowińskiego Parku Narodowego musieliśmy załatwić mnóstwo spraw organizacyjnych z Dyrekcją, ale także szybko zdecydować o najbliższych zdjęciach, szczególnie mających się ku końcowi ptasich lęgów. Naszym pierwszym przewodnikiem po wydmach i inspiratorem kolejnych działań był niezrównany przyrodnik Mariusz Zielonka, założyciel i kustosz Muzeum Przyrodniczego SPN, człowiek wielu prawdziwie głębokich pasji, między innymi fotografowania. Od razu też nawiązaliśmy kontakt z dr. Kazimierzem Rabskim, klimatologiem z Uniwersytetu im. Adama Mickiewicza w Poznaniu, pracownikiem naukowym SPN. Zdjęciowo skupiliśmy się najpierw na ostrożnym sfilmowaniu kolonii kormoranów czarnych i mew srebrzystych na Wyspie Kamiennej, usytuowanej pośrodku przybrzeżnego Jeziora Gardno, gdzie ptaki te w niektóre lata wyprowadzały lęgi. Nasz pierwszy pobyt w Słowińskim Parku Narodowym zakończył się szybko, bo wyjechaliśmy stamtąd już 5 czerwca. Zaraz po powrocie złożyliśmy w TVP scenariusz Krainy wody, piasku i wiatru i wszystkie niezbędne prace literackie. W ciągu kilku dni film został formalnie skierowany do produkcji.

Dalszy ciąg zdjęć do Krainy… realizowaliśmy w dwóch etapach: od 26 czerwca do 19 lipca oraz od 7 do 17 sierpnia. Byliśmy we trójkę: Bożenka, Maciek i ja. Przy niektórych zdjęciach dołączał Sławek Boniecki, szef produkcji. Razem więc na filmowanie nadmorskiej przyrody mieliśmy zaledwie 30 dni (nie licząc dojazdów i wyjazdów). To faktycznie bardzo mało jak na film przyrodniczy. Uwijaliśmy się jak w ukropie, aby nasza Kraina… powstała, a na dodatek, by miała swój pazur filmowy. Sprzyjało nam długotrwałe światło dnia – skądinąd wyjątkowe na wydmach – i świetna pogoda. Podczas dwóch letnich wyjazdów nakręciliśmy cały konieczny do montażu materiał, a przewodnikiem do tego był precyzyjny scenopis zredagowany na podstawie naszego scenariusza. Najpierw zrealizowaliśmy zdjęcia lotnicze Mierzei Łebskiej ze śmigłowca (startowaliśmy z gdańskiego lotniska Rębiechowo), a potem całą gamę zdjęć z ruchomych wydm, nadmorskich jezior i lasów oraz sporo ujęć z brzegu Bałtyku i pierwszych wydm utworzonych z wyrzuconego przez fale piasku. Tematy były przeróżne: od filmowania żerujących ptaków z ukryć, przez makrofilmowanie roślin i owadów otoczonych ziarenkami piasku, próby uchwycenia piaszczystych smug niesionych przez wiatr, albo piaszczystej zadymki-kurzawy, potem dla odmiany nieznośnego skwaru na wydmach, niesamowitych zachodów słońca nad rewami i horyzontem morza, odwianych przez wiatr szczątków lasu zasypanego dawno temu przez zabójcze wydmy, po zdjęcia podwodne drobnych organizmów w skali makro i zdjęcia kręcone kamerą Bolex H16 EL w obudowie podwodnej wypożyczonej z Wytwórni Filmów Oświatowych w Łodzi. Pamiętam dokładnie ryzykowne filmowanie tym sprzętem spod wody i – jak to nazywam – z pół-wody, przy brzegu Jez. Łebsko, w miejscu osuwania się piaszczystych wydm, albo filmowanie sztormu, gdy wlazłem z kamerą w obudowie podwodnej do Bałtyku, przewiązany liną, trzymaną na brzegu przez kierownika produkcji Sławka Bonieckiego i inne pomocne osoby. Ogromnie zależało mi, by skręcić ujęcia wielkich i dynamicznych fal, które raz po raz nakrywają i odsłaniają obraz z kamery. Oczywiście, musiałem zrobić sporo dubli, żeby uzyskać satysfakcjonujący materiał. Fale nakrywały mnie solidnie. Po pół godzinie takiego szaleństwa na wietrze i w bardzo zimnej wodzie, byłem tak zesztywniały, że wysiłki zatroskanej ekipy skupiły się na niekonwencjonalnym sposobie rozgrzania mnie, co w sumie było wcale przyjemne…

Ogromna frajdę odczuwałem podczas studiowania piaszczystych form – efektów działalności wody i wiatru. Wędrując wśród ruchomych wydm, na każdym kroku odkrywałem okiem i obiektywem bogactwo grafiki piasku i światłocienia. Niekończącą się gamę układów linii, plam, fantazyjnych kształtów, pasteli – osobliwą geometrię, która odkrywaną właśnie prostotą – najcudowniejszą ascetyczną harmonią – sprawiała wielką przyjemność oku. Ponadto, obserwowanie i odkrywanie coraz nowszych, świeższych, coraz bardziej zaskakujących form piaszczystych rzeźb (przede wszystkim: płaskorzeźb!) zaciętych dłutem wody i wiatru, stawało się przez kolejne dni filmowania moją namiętnością, by nie powiedzieć plastyczną infekcją. Wtedy też pierwszy raz zastosowałem w filmie subiektywny punkt widzenia kamery w ruchu. Polegał on na tym, że kamera oglądała sytuację, sunąc szybko w dół razem z lawiną piasku, osypującego się ze zbocza stromej wydmy. Wykorzystałem to później w dynamicznym montażu. Chciałbym wspomnieć o jeszcze jednej sytuacji podczas zdjęć w Słowińskim Parku Narodowym, jaka była precedensem w całym moim zawodowym filmowaniu. Akurat kręciliśmy ujęcia z rybitwami czarnymi, gniazdującymi dość późno na pokrytej rzęsa wodzie, nieopodal brzegu Zatoki Północnej Jeziora Gardno. Ten fragment zarasta z roku na rok i wypłyca się, a przynajmniej taką – niegłęboką wodę widać z łódki. Wystarczy jednak zanurzyć wiosło, by przekonać się, że to co uchodzi za dno, jest grząską mazią, pokładem kilkumetrowej gytii, złożonej ze szczątków roślin i innych organizmów. Mówiąc prosto: osadem organicznym, który odkładał się tu przez setki lat. Właśnie skończyłem ujęcia rybitw wysiadujących jajka i podpłynąłem do jednego z gniazd położonych na wodzie z rzadka zarośniętej trzciną. Potrzebowałem bardzo bliskiego ujęcia jajek w gnieździe i dlatego sięgnąłem do torby po soczewkę nasadkową Canona, zapewniającą ostre zbliżenie. Zacząłem ją ostrożnie nakręcać na obiektyw, tak jak to robiłem setki razy wcześniej. Nagle, metalowy pierścień z soczewką wysunął mi się z ręki, wyskoczył w górę i… chlupnął w toń. Szkło zalśniło jeszcze w mętnej wodzie, odbijając promień słońca i zniknęło w szarej mazi. Błyskawicznie (ale jednak zbyt wolno, jak się okazało) zanurzyłem rękę, aby je pochwycić; wyciągnąłem tylko wielki kłak szlamu. Zamurowało mnie ze złości i z bezradności. Cóż więcej mogłem zrobić? Stało się – zgubiłem cenny sprzęt. Ani wcześniej, ani później, nic podobnego mi się nie przydarzyło. Stracona soczewka nasadkowa Canona utkwiła głęboko w osadzie gytii po wsze czasy. Może ktoś ją kiedyś odkryje…

Zauroczyła nas po uszy ta wielka piaskownica. Do dzisiaj z łezką w oku – i Bożenka i ja, a pewnie też i Maciej – wspominamy tamto wydmowo-nadmorskie filmowanie, a zwłaszcza pobyt w Bazie Meteo, jak ją ściśle wtajemniczeni nazywali. Otrzymaliśmy od dyrektora SPN przywilej wielodniowego pobytu w tym miejscu szczególnym na Mierzei Łebskiej. Stacja terenowa Zakładu Klimatologii Uniwersytetu im. Adama Mickiewicza w Poznaniu, złożona z kilku baraków i urządzeń pomiarowych, położona za pierwszym wałem wydm sąsiadujących z plażą, stała się dla nas doskonałym punktem wypadowym na dzikie pustelnie Białych Gór i nad zasypywane przez wędrujące wydmy Jezioro Łebsko. Do dziś pamiętamy tamtą wyjątkową atmosferę w stacji, za sprawą przyjaznego naszym pracom filmowym dr. Kazimierza Rabskiego i studentów geografii z Poznania, którzy odbywali w niej ćwiczenia terenowe z meteorologii i klimatologii. Tak, dobrzy ludzie i dobre rzeczy odkładają się na specjalnej półce pamięci…

Werk z filmu Kraina wody, piasku i wiatru. B011949. Bożena Walencik przy brzegu Bałtyku. © Jan Walencik 2017.

B011949. Bożena podczas przygotowań do zdjęć do filmu Kraina wody, piasku i wiatru, przy brzegu Bałtyku na Mierzei Łebskiej. Słowiński Park Narodowy, 16.08.1990 r. © Jan Walencik 2017

B011944. Bożena podczas przygotowań do zdjęć do filmu Kraina wody, piasku i wiatru, na Mierzei Łebskiej. Słowiński Park Narodowy, 16.08.1990 r. © Jan Walencik 2017.

B011946. Maciek Walencik podczas realizacji zdjęć do filmu Kraina wody, piasku i wiatru, w odwianym zasypanym lesie na Mierzei Łebskiej. Słowiński Park Narodowy, 15.08.1990 r. © Jan Walencik 2017.

B011947. Bożena podczas realizacji zdjęć do filmu Kraina wody, piasku i wiatru, przy brzegu Jez. Łebsko na Mierzei Łebskiej. Słowiński Park Narodowy, 16.08.1990 r. © Jan Walencik 2017.

B011948. Bożena podczas przerwy w realizacji zdjęć do filmu Kraina wody, piasku i wiatru, na Mierzei Łebskiej. Słowiński Park Narodowy, 09.08.1990 r. © Jan Walencik 2017.

B011950. Bożena w helikopterze podczas realizacji zdjęć lotniczych do filmu Kraina wody, piasku i wiatru. Słowiński Park Narodowy, 26.06.1990 r. © Jan Walencik 2017.

B014700. Maciek Walencik w helikopterze podczas realizacji zdjęć lotniczych do filmu Kraina wody, piasku i wiatru. Słowiński Park Narodowy, 26.06.1990 r. © Jan Walencik 2017.

Po nadbałtyckiej, piaszczystej idylli powróciliśmy do odłożonych na wczesną jesień udźwiękowień niedokończonych filmów. Jednocześnie bardzo szybko (od 23 do 28 sierpnia) zmontowaliśmy w TVP obraz do Krainy wody, piasku i wiatru. 9 października nagraliśmy lektora i zgraliśmy kompletny dźwięk, a już 12 października pokazaliśmy film na przeglądzie redakcyjnym, gdzie został przyjęty bez poprawek.

Więcej o filmie Kraina wody, piasku i wiatru  tutaj.

Zapragnęliśmy odpocząć wreszcie w domu. Ja jednak miałem do spełnienia jeszcze jeden plan. Na początku listopada poleciałem do Anglii. Gościłem u poznanego w Białowieży młodego Anglika, niedaleko Oxfordu. Harry był moim dobrym duchem i przewodnikiem. Pokazał mi kawałek swojej Ojczyzny i pomagał nawiązywać kontakty. Byliśmy też razem w Bristolu – szczególnym mieście dla filmowca przyrody. Nie omieszkałem odwiedzić sympatycznego Martina Saundersa, operatora BBC, współautora najbardziej wyrafinowanych serii z Sir Davidem Attenborough, które przeszły do klasyki filmu przyrodniczego. Martin, tak jak wcześniej obiecał, wprowadził mnie wówczas do Natural History Unit BBC, przy Whiteladies Road w Bristolu. To było akurat, gdy w brytyjskiej telewizji publicznej rozpoczęto premierowe nadawanie serialu The Trials of Life (Na ścieżkach życia) z Sir Davidem Attenborough, wyprodukowanego przez Petera Jonesa, a w holu NHU promowano go z ogromną pompą. Wszędzie wokół widziałem te imponujące charakterystyczne zdjęcia z orkami polującymi na uchatki. Byłem w świątyni filmu przyrodniczego. Ale w szoku byłem z innego powodu: kolejne części serialu emitowano w każdą niedzielę i to o dwudziestej! Dla Polaka – przyzwyczajonego do oglądania filmów przyrodniczych w niedzielę po południu, a o dwudziestej koniecznie filmu fabularnego – to było nie do pojęcia na pierwszy rzut oka. Szybko zrozumiałem zasadę: BBC wyprodukowała serial z najwyższej półki i na ten serial Brytyjczycy czekali z prawdziwym zaciekawieniem – zatem taka rzecz mogła być emitowana, ba, dla osiągnięcia sukcesu musiała być skonsumowana wyłącznie w niedzielnym prime time. Taki pokaz był swego rodzaju celebracją, która miała głęboki sens i ogromnie mnie moralnie podbudowała: praca twórców, praca na najwyższym poziomie, została uhonorowana, a widownia odczuwała dumę i satysfakcję. Jeszcze jedno: Martin Saunders był jednym z operatorów serialu The Trials of Life. Niemożliwe – jednym z… 44 operatorów zatrudnionych do tej produkcji! Jak u Mickiewicza i poza zasięgiem moich najskrytszych marzeń…

Za wszelka cenę pragnąłem wtedy nawiązać konkretny zawodowy kontakt z producentami z NHU. Już wcześniej Martin skontaktował mnie z szefem Natural History Unit BBC, Andrew Neal’em, któremu przedstawił nasz projekt serialu Tętno pierwotnej puszczy. Otrzymałem wówczas odpowiedź, że serial jest przedsięwzięciem pełnym wiedzy i pasji, jednak budżety NHU przeznaczone są obecnie na 125 produkcjach realizowanych siłami personelu BBC i Andrew nie może mi niczego konkretnego zaproponować. Martin nie dał za wygraną i teraz zorganizował w NHU spotkanie z Markiem Jacobsem, asystentem producenta w BBC. Mark obiecał zainteresować jeszcze raz projektem Tętna… swojego szefa Andrew Neala, a jeśli coś z tego wyniknie, zostać producentem serialu. Tymczasem był zajęty serialem Super senses (Super czułe zmysły), który produkował John Downer.

Nic konkretnego nie osiągnąłem, ale przynajmniej próbowałem. Odwiedziłem jeszcze jedno szczególne miejsce: Oxfordzkie Studio Filmów Naukowych w Long Handborough, gdzie niedługo asystowałem przy filmowaniu miniaturowych zmieraczków plażowych utraszybką kamerą do zdjęć zwolnionych. Przedstawiłem też projekt Tętna… Szef renomowanego Studia, Sean Morris z początku był entuzjastycznie nastawiony, gdy obejrzał moje zdjęcia z Puszczy Białowieskiej. Kiedy zorientował się, że produkcja potrwa prawie trzy lata i pochłonie sporo pieniędzy, ostygł, twierdząc, że do realizacji takiego przedsięwzięcia trzeba aż trzech, czterech producentów. W ślad za nim ostygłem i ja. Wróciłem do Polski na początku grudnia.

1991 r.

Realizacja filmu Kraina wody, piasku i wiatru wyzwoliła w nas coś nowego – ogromny zapał do tworzenia odtąd filmów o żywszej konstrukcji, z użyciem środków wyrazu (i środków technicznych), które ujędrniają akcję, niosą większą zmienność doznań, pozwalają zaskakiwać, słowem elementów, które mocniej angażują widza, a nam przynoszą ogromną radość powoływania do życia oryginalnego utworu. Postanowiliśmy pójść na całość i stworzyć film, w którym wreszcie pokażemy naszą prawdziwą ekspresję i temperament. Temat był oczywisty, bo już od długiego czasu marzyłem o poważniejszej pracy w kolejnym wyjątkowym przyrodniczo miejscu – o nadbiebrzańskich bagnach. I tak 1990 i 1991 rok połączyły nasze dwa filmowe światy. Z krainy morza i wielkich wędrujących wydm przenieśliśmy się do krainy meandrującej Biebrzy, krainy rozlewisk i bagien.

Pierwsze przymiarki produkcyjne mieliśmy w połowie stycznia. Na początku nasz projekt zatytułowaliśmy roboczo, jako Mrok nad Biebrzą, potem Dolina niespokojnej rzeki, a wreszcie Dolina nieujarzmionej rzeki. Film został skierowany do produkcji w POLTELU w pierwszych dniach kwietnia 1991 roku, przez Dział Reportaży i Filmów Dokumentalnych Programu 1 Telewizji Polskiej. Zanim to jednak nastąpiło, intensywnie pracowaliśmy nad scenariuszem, wielokrotnie wyjeżdżaliśmy nad Biebrzę, nawiązywaliśmy kontakty, rozpoznawaliśmy teren i możliwości zdjęciowe. Chodziło o to, aby dokładnie przygotować się do realizacji i dobrze wykorzystać ponad trzy miesiące zdjęć, jakie nas czekały. Pisząc scenariusz, a potem szczegółowy scenopis, kładliśmy nacisk na konstrukcję filmu, ale też na rozwiązania formalne, które miały go wyróżniać. Od początku kwietnia staraliśmy się przygotować zawczasu do tej produkcji również technicznie – tak dobrze, jak tylko ówczesne warunki Wytwórni POLTEL oraz nasze ambitne plany i wykonane własne konstrukcje na to pozwalały. Scenariusz, obok standardowych zdjęć, opisywał użycie wielu technik specjalnych: zdjęć lotniczych, zdjęć zwolnionych, zdjęć poklatkowych, zdjęć podwodnych i z pół-wody, zdjęć poruszającą się kamerą (z użyciem wózka i szyn, podnośnika, łodzi itp.), zdjęć zdalnie sterowaną kamerą, zdjęć makro, zdjęć z ukryć z mocnym teleobiektywem, a także najwyższej możliwej jakości nagrań dźwiękowych z pojemnościowymi mikrofonami kierunkowymi i mikrofonami dynamicznymi.

Naszym oczkiem w głowie był nie tylko sprzęt zdjęciowy, ale od niego zaczęliśmy. Otrzymaliśmy do dyspozycji trzy kamery (Eclair 16, Arriflex ST 16 i Bolex H16EL), transfokatory 12–120 mm, obiektywy szerokokątne, super szerokokątne, standardowe i długoogniskowe, obiektyw Zoomar 400/600 mm, statywy wysokie, średnie i niskie, głowicę fluidową Sachtler i głowicę żyroskopową Arri, statyw ramieniowy, zestawy akumulatorów, worek ciemniowy, światłomierz, pierścienie redukcyjne, zestaw pierścieni pośrednich, zestaw soczewek nasadkowych, zestaw filtrów i pełno drobiazgów, jak również magnetofon Nagra 4.2, porządne słuchawki, kierunkowy mikrofon pojemnościowy i mikrofon dynamiczny oraz osłony przeciwwietrzne. Zabraliśmy przydzieloną taśmę negatywową Agfa XT 125 i XT 320 i taśmy do nagrań dźwiękowych. Zdobyliśmy szczegółowe mapy, z których przygotowałem bardzo użyteczne terenowe mapniki, uszyliśmy kilka ukryć-namiotów do filmowania ptaków, skompletowaliśmy osobisty sprzęt do brodzenia po bagnach, Zbudowałem układ do zdalnego wyzwalania dwóch kamer za pomocą radia i kabla, obudowę do Eclaira do zdjęć z pół-wody, przygotowałem specjalne akwaria do filmowania jakby spod powierzchni wody w kierunku nieba. Na zdjęcia zabraliśmy sporo podręcznych narzędzi, umożliwiających szybką naprawę sprzętu na miejscu oraz ewentualną budowę dodatkowych niezbędnych konstrukcji.

B011233. Jan w helikopterze, podczas realizacji zdjęć lotniczych do filmu Dolina nieujarzmionej rzeki. Bagno Ławki i Ols Laskowiecki, Biebrzański Park Krajobrazowy, 14.07.1991 r. © Bożena Walencik 2017. 

Od lewej: Grzegorz Kłosowski i Jan podczas realizacji zdjęć do filmu Dolina nieujarzmionej rzeki. Wólka Piaseczna, Biebrzański Park Krajobrazowy, 05.1991 r. © Tomasz Kłosowski 2017. 

B011095. Jan, Bożena i Grzegorz Kłosowski  podczas przerwy w realizacji zdjęć do filmu Dolina nieujarzmionej rzeki. Dobarz, Biebrzański Park Krajobrazowy, 02.07.1991 r. © Jan Walencik 2017. 

B011153. Bożena na torfowisku z owocującą wełnianką, podczas realizacji zdjęć do filmu Dolina nieujarzmionej rzeki. Osowiec-Twierdza, Biebrzański Park Krajobrazowy, 25.05.1991 r. © Jan Walencik 2017. 

B011096. Bożena na torfowisku z owocującą wełnianką, podczas realizacji zdjęć do filmu Dolina nieujarzmionej rzeki. Osowiec-Twierdza, Biebrzański Park Krajobrazowy, 21.05.1991 r. © Jan Walencik 2017. 

B014709. Jan podczas realizacji zdjęć do filmu Dolina nieujarzmionej rzeki, przygotowuje akwarium i kamerę pod nim do ujęć z polującą rybitwą białoskrzydłą. Zajki n. Narwią, 17.06.1991 r. © Tomasz Kłosowski 2017. 

B014708. Jan i Bożena podczas realizacji zdjęć do filmu Dolina nieujarzmionej rzeki, z ukryciem przy gnieździe bataliona. Zajki n. Narwią, 16.06.1991 r. © Tomasz Kłosowski 2017. 

B014705. Jan i Bożena podczas realizacji zdjęć do filmu Dolina nieujarzmionej rzeki, z ukryciem przy gnieździe bataliona. Zajki n. Narwią, 16.06.1991 r. © Tomasz Kłosowski 2017. 

Po prawie miesiącu przygotowań i wyjazdów organizacyjnych, 17 kwietnia 1991 roku ruszyliśmy (Bożenka i ja) do Laskowca koło Strękowej Góry, gdzie na piętrze miejscowej leśniczówki, zamieszkałej przez Państwa Stefańskich, założyliśmy naszą bazę filmową. Po kilku dniach dodatkowego rekonesansu w terenie,  21 kwietnia rozpoczęliśmy zdjęcia. Trzy dni później filmowaliśmy Bagna Biebrzańskie i rozlewiska ze śmigłowca MI 2, wynajętego w białostockiej Kolumnie Transportu Sanitarnego. Maszynę prowadził doskonały w swoim fachu pilot i miłośnik fotografii – Mikołaj Andruszkiewicz, znany nam dobrze z poprzednich lotów śmigłowcowych z kamerą. Przez pierwsze wiosenne tygodnie skupiliśmy się na filmowaniu ptasiego świata i wczesnowiosennych roślin oraz gospodarzy przy zwózce siana ze stogów na podlanych wodą łąkach. Szczególnie filmowanie ptaków żerujących na rozlewiskach i gniazdujących na podmokłych łąkach, czy zalanych wodą olsach było żmudne i czasochłonne, bo wiązało się najpierw z wyszukiwaniem ptasich stanowisk i przyzwyczajaniem aktorów do obecności ukryć lub zdalnie wyzwalanych kamer. Kiedy odetchnęliśmy nieco od ptasich lęgów, rozpoczęliśmy filmowanie szerokich plenerów i eksplozji bogatej roślinności albo samej Biebrzy i jej starorzeczy (na przykład z łodzi policyjnej wynajętej w Goniądzu). Tutaj powstawało sporo ujęć z szyn i podnośnika, a także dużo innych ujęć w ruchu (także z makro-ruchami kamery) oraz zdjęcia poklatkowe. Filmowaliśmy też strażników Biebrzańskiego Parku Krajobrazowego i turystów, między innymi na kładce do Czerwonego Bagna – oczywiście z wózka na szynach! 14 lipca jeszcze raz kręciliśmy bagna ze śmigłowca, tym razem skupiając się nie tylko na plenerach, ale i na łosiach, licznych w Dolnym Basenie Biebrzy. Najważniejsze miejsca kręcenia zdjęć, to były okolice Zajek (pierwsza i druga grobla), okolice Grądów Woniecko i Wizny nad Narwią, okolice Giełczyna, Kleszczy, Brzezin, Szorców, Olsu Laskowieckiego, Czarnej Brzeziny, Bagna Ławki, Kiermusa, Grobli Honczarowskiej i Pogorzał, Stójki, Gugien, Olszowej Drogi, Burzyna, Brzostowa, Wólki Piasecznej, Osowca, Dolistowa, Grzęd i Czerwonego Bagna.

Od samego początku bardzo blisko współpracowaliśmy ze znakomitymi fotografami i znawcami przyrody biebrzańskiej (zwłaszcza ornitofauny) – braćmi Kłosowskimi: Tomkiem i Grześkiem. Bez ich przyjacielskiej pomocy nasz film na pewno byłby uboższy, a sam okres filmowania pozbawiony niebywałej atmosfery i energii, jaką emanowały wspólne eskapady i eksplorowanie bagien. To były nasze najlepsze pierwsze chwile nad Biebrzą, do dzisiaj najserdeczniej i czułością wspominane. W naszych oczach Tomasz, Grzegorz i ich brat Stanisław uchodzili za najlepszych fotografów skrzydlatego świata moczarów, czego świetny dowód dali w emanacji, ba – erupcji ich sztuki w pierwszym, przez lata wypracowanym albumie Ptaki biebrzańskich bagien. Tomek – wówczas także dziennikarz Świata Młodych – zapisał tamten czas filmowania i wspólnych wypraw, w reportażu Z perspektywy bobra i rybitwy, który ukazał się rok później (21.07.1992 r.). Oto fragment:

Widziałem wczoraj, jak przepiłował pan akwarium, a potem zaniósł je w trzciny i tam schował. O co chodzi? – pytam zdziwiony Jana Walencika, reżysera filmów przyrodniczych.

– Chcę w moim filmie pokazać, jak rybitwa białoskrzydła łowi pokarm. Niby to takie proste: zaobserwować, w którym miejscu zawisa nad wodą, ukryć się w pobliżu, poczekać. Ale ja chcę łowy rybitwy pokazać nietypowo: od strony wody. Jak gdyby z pozycji jej ofiar…

Jak to zrobi? Ano, ustawi przepiłowane akwarium nad zamaskowaną kamerą, wleje do niego nieco wody i nawpuszcza rozmaitych skorupiaków i larw, stanowiących pokarm rybitw. One, trzepocąc nad wodami, wypatrują tej zdobyczy i jak strzały spadają na nią z nieba. Sztuczna kałuża, zrobiona z przepiłowanego akwarium, pełna kłębiącego się pokarmu, może je przywabić, a ukryta pod dnem kamera pokaże rybitwę właśnie z pozycji jej ofiary.

Film przyrodniczy… Widujemy go często, mało przy tym zdając sobie sprawę, jak powstaje. O filmie fabularnym wiemy dużo więcej. Plan takiego filmu to zamknięte ulice, tłum ludzi, znani aktorzy, ruch. A w filmie przyrodniczym?

Zobacz cały artykuł Tomasza Kłosowskiego Z perspektywy bobra i rybitwy  tutaj.

Wspominając tamto nadbiebrzańskie filmowanie przyrody, mam żywo w pamięci również moje fotografowanie jej. Bo, od pewnego czasu – już w Słowińskim Parku Narodowym – zacząłem na powrót fotografować. Coraz częściej chwytałem za aparat i strzelałem fotografie, równolegle z filmowaniem. Jakoś nie mogłem pozbyć się wrażenia, że nie fotografując wielu rzadkich sytuacji, które utrwalam kamerą filmową, pozbawiam się cennych i – co tu dużo mówić – wymarzonych kadrów fotograficznych. Ale też miałem wrażenie, że to nie jest jeszcze to fotografowanie całą gębą, że ono dopiero nastąpi niebawem… Tymczasem więc robiłem zdjęcia głównie na małoobrazkowych filmach odwracalnych. W tamtych czasach z dostępem do dobrych materiałów było dużo kłopotu. Miałem bardzo małe ilości tych lepszych – pierwszy raz w życiu fotografowałem na osławionym KODACHROME 25 Professional, a także na EKTACHROME 100, a reszta to było (także osławione) ORWO CHROM UT 18.

Zdjęcia do Doliny nieujarzmionej rzeki zakończyliśmy w ostatnich dniach lipca 1991 roku. Zaraz w sierpniu ruszyliśmy z montażem obrazu w TVP w Warszawie, przygotowaniem ujęć trickowych map, doborem muzyki, opracowaniem dźwiękowym i pisaniem komentarza. Pamiętam, jak obydwoje wymarzyliśmy sobie głos lektora naszej Doliny… Na tym głosie ogromnie nam zależało i nasze pragnienie spełniło się. To był nasz pierwszy film, w którym komentarz przeczytała Krystyna Czubówna. Dobrze pamiętamy tamto bardzo zawodowe, ale i pełne fajnej energii spotkanie przy mikrofonie spikerskim, 30 sierpnia. I tamtą chwilę, kiedy obraz i dźwięki naszego świeżutkiego filmu, od pierwszych słów komentarza dostały skrzydeł: tej specyficznej, dzisiaj zwłaszcza od pierwszego słowa rozpoznawalnej wrażliwości i klimatu – takiej szczególnej emocji uwodzenia widza głosem i pozornie obiektywną interpretacją tekstu. Cala postprodukcja potoczyła się dobrze i szybko, bo już 2 września Dolina nieujarzmionej rzeki została przyjęta bez poprawek przez Dział Reportaży i Filmów Dokumentalnych Programu 1 Telewizji Polskiej, a w połowie października była gotowa do emisji.

Więcej o filmie Dolina nieujarzmionej rzeki tutaj.

D001898. Jan podczas realizacji zdjęć do filmu Dolina nieujarzmionej rzeki. Bagno Ławki, Biebrzański Park Krajobrazowy, 16.07.1991 r. © Grzegorz Kłosowski 2017. 

D001896. Bożena i Jan podczas nagrywania dźwięku i realizacji zdjęć do filmu Dolina nieujarzmionej rzeki. Bagno Ławki, Biebrzański Park Krajobrazowy, 16.07.1991 r. © Grzegorz Kłosowski 2017. 

D001902. Bożena i Jan podczas nagrywania dźwięku i realizacji zdjęć do filmu Dolina nieujarzmionej rzeki. Bagno Ławki, Biebrzański Park Krajobrazowy, 16.07.1991 r. © Grzegorz Kłosowski 2017. 

D001905. Bożena i Jan podczas nagrywania dźwięku i realizacji zdjęć do filmu Dolina nieujarzmionej rzeki. Bagno Ławki, Biebrzański Park Krajobrazowy, 16.07.1991 r. © Grzegorz Kłosowski 2017. 

D001911. Bożena i Jan podczas nagrywania dźwięku i realizacji zdjęć do filmu Dolina nieujarzmionej rzeki. Bagno Ławki, Biebrzański Park Krajobrazowy, 16.07.1991 r. © Grzegorz Kłosowski 2017. 

Werk z filmu Dolina nieujarzmionej rzeki. D001908. Bożena Walencik i Jan Walencik na Bagnie Ławki. © Grzegorz Kłosowski 2017.

D001908. Bożena i Jan podczas nagrywania dźwięku i realizacji zdjęć do filmu Dolina nieujarzmionej rzeki. Bagno Ławki, Biebrzański Park Krajobrazowy, 16.07.1991 r. © Grzegorz Kłosowski 2017. 

Dolinę…, podobnie jak kilka poprzednich filmów realizowaliśmy obydwoje jako etatowi pracownicy Centralnej Wytwórni Programów i Filmów Telewizyjnych POLTEL. Niestety, w najgorętszym twórczo czasie, pod koniec tegorocznej produkcji otrzymaliśmy wypowiedzenia i przestaliśmy być pracownikami TVP – Bożenka od 31 sierpnia, ja od 31 października. Znowu zostaliśmy współpracownikami TVP.

Od wielu miesięcy na antenie Telewizji Edukacyjnej w Programie 1 Telewizji Polskiej zaczęto pokazywać nasze dotychczasowe produkcje filmowe i to bardzo często – podczas czwartkowych spotkań. Zauważyliśmy, że w przerwach pomiędzy programami Telewizji Edukacyjnej wykorzystywane są krótkie kilkuminutowe filmy, montowane z zagranicznych materiałów, promujące głównie egzotyczna przyrodę. Na początku listopada 1991 roku zaproponowaliśmy Kierownictwu Telewizji Edukacyjnej realizację dziesięciu montażowych filmów dziesięciominutowych o polskiej przyrodzie – miniatur przyrodniczych, jak je nazwaliśmy – sugerując wykorzystanie sporej ilości materiałów, jakie pozostały z produkcji naszych ostatnich filmów. Przyklaśnięto temu pomysłowi i od 27 listopada do 14 grudnia zmontowaliśmy w TVP obraz do następujących tematów: Zwierzęta chronioneSsaki, PtakiBagna Biebrzańskie i ich mieszkańcy, Jeleń europejski, Łoś, Daniel, Żubr, Wędrujące wydmy, Zielona kraina. 19 grudnia zgraliśmy dźwięki i lektora. W tych dziesięciu montażowych miniaturach przyrodniczych komentarz czytała… Krystyna Czubówna. Wszystkie zostały przyjęte na przeglądzie redakcyjnym tuż przed wigilią świąt Bożego Narodzenia. To był początek naszej współpracy z Telewizją Edukacyjną.

Więcej o filmach Zwierzęta chronioneSsaki, PtakiBagna Biebrzańskie i ich mieszkańcyJeleń europejskiŁośDanielŻubrWędrujące wydmyZielona kraina  tutaj.

W 1991 roku pierwszy raz w naszym życiu doznaliśmy obfitości filmowych nagród.

4 stycznia, w Warszawie, otrzymałem nagrodę w kategorii filmu oświatowego od Przewodniczącego Komitetu ds. Radia i Telewizji, za wybitne artystyczne i naukowe walory filmów ekologicznych i przyrodniczych, przyznaną przez jury nagród za twórczość telewizyjną w 1990 roku przy Komitecie ds. Radia i Telewizji Polskie Radio i Telewizja.

Od 7 do 9 maja 1991 r. w Łodzi odbywał się VI Ogólnopolski Przegląd Filmów Przyrodniczych o nagrodę im. Włodzimierza Puchalskiego. Wyróżniono na nim nasze dwa filmy. Nagrodę główną – Przewodniczącego Komitetu Kinematografii – przyznano za film Powszedni żywot jeleni, a nagrodę specjalną – Ligi Ochrony Przyrody – za film Kraina wody, piasku i wiatru. W prasie pojawiły się doniesienia na temat łódzkiego Przeglądu oraz artykuł Bogumiła Drozdowskiego – wywiad z nami – Przyroda jest pieniędzy brak.

CYTAT. Fragment artykułu – Andrzej Ratajczyk:Festiwal Filmów Przyrodniczych. Opinia o pokazanych i nagrodzonych na VI Ogólnopolskim Przeglądzie Filmów Przyrodniczych o nagrodę im. Włodzimierza Puchalskiego (Łódź, 1991 r.) filmach Jana. Źródło: Przyroda Polska, nr 7 1991 r. 

CYTAT. Artykuł – Stanisław Kruszewski: Film przyrodniczy broni się… Źródło: Aura, 09.1991 r.

CYTAT. Felieton Sąd nad człowiekiem. Źródło: Dziennik Łódzki, 11–12.05.1991 r.

CYTAT. Fragment artykułu – Bogumił Drozdowski: Przyroda jest, pieniędzy brak. Źródło: Media Reporter, nr 1 1991 r.

Zobacz cały artykuł Przyroda jest pieniędzy brak tutaj.

Na początku lipca, z pomocą naszego kierownika produkcji, Sławka Bonieckiego, Bożenka i ja zgłosiliśmy organizatorom V Międzynarodowego Festiwal Filmów Dokumentalnych o Parkach Narodowych we włoskim Sondrio, dwa nasze filmy Kraina wody, piasku i wiatru i Dolina nieujarzmionej rzeki. Ten drugi był jeszcze w fazie zdjęć, ale liczyliśmy, że zdążymy zakończyć jego produkcję przed 30 sierpnia 1991 roku, czyli przed ostatecznym terminem dostarczenia filmu do wstępnej selekcji na Festiwal. Niestety nie zdążyliśmy i ostatecznie do Komitetu Selekcyjnego Festiwalu w Sondrio dotarł tylko pierwszy film. 21 października otrzymaliśmy świetną wiadomość o zakwalifikowaniu naszej Krainy wody, piasku i wiatru do ścisłej grupy filmów biorących udział w konkursie i o zaproszeniu nas – autorów – do Sondrio.

Okazało się, że nasza Kraina… jest w grupie zaledwie 12 filmów (z Wielkiej Brytanii, Francji, Brazylii, Polski, Niemiec, Szwajcarii, Chin, Indii, Australii i Włoch), które miały być z wielkim ceremoniałem wyświetlane w kinie Ciak, w ciągu kilku wieczorów. W programie Festiwalu było też celebrowanych wiele imprez towarzyszących. Tak oto, pomiędzy 11 a 16 listopada 1991 roku, znaleźliśmy się w gościnnej Lombardii – w międzynarodowym towarzystwie autorów, reżyserów i producentów, do których wszyscy odnosili się ze szczególną atencją i uznaniem. Poznaliśmy sympatycznych i życzliwych kolegów z branży. Nadzwyczaj miły tydzień w Sondrio upłynął nam błyskawicznie, a każdy dzień kończyły wizyty w małej kafejce i ciągnące się grubo po północy rozmowy przy gorącej czekoladzie. A najcudowniejszy był oczywiście ostatni dzień Festiwalu (16 listopada), kiedy na specjalnej, urządzonej z pompą ceremonii, ogłoszono wyniki konkursu. Byliśmy w siódmym niebie: wśród nagrodzonych filmów była również nasza zeszłoroczna Kraina wody, piasku i wiatru! Otrzymaliśmy obydwoje nagrodę Złotego Orła – Parku Narodowego Stelvio, specjalną nagrodę dziennikarzy – Jury prasowego (osobliwą nowoczesną rzeźbę) i dyplom honorowy miasta Sondrio, a Bożenka  otrzymała wyróżnienie Przewodniczącego Jury – M. A. Partha Sarathy. Poczuliśmy wtedy smak spełnienia: nasza twórcza praca, nasze pomysły, nasz sposób pokazania nadmorskiej przyrody, nie tylko zostały bardzo dobrze odebrane, ale jeszcze wysoko uhonorowane! Wręczone nam uzasadnienie nagród nie pozostawiało cienia wątpliwości:

Międzynarodowe Jury V Międzynarodowego Festiwal Filmów Dokumentalnych o Parkach Narodowych w Sondrio, pomiędzy 11 a 16 listopada 1991 roku, jednomyślnie zgadza się przyznać następującą nagrodę:

NAGRODA ZŁOTEGO ORŁA przedstawiona przez Park narodowy Stelvio, za film dokumentalny:

KRAINA WODY, PIASKU I WIATRU
w reżyserii Jana i Bożeny Walencik.

Za przeniesienie, przy pomocy sugestywnych obrazów i naukowej precyzji, prawie surrealistycznej atmosfery Słowińskiego Parku Narodowego – niewątpliwie niespodziewanej przez wielu. Wartościowy dokument, który przyczynia się do wzbogacenia naszej wiedzy o parkach narodowych, w harmonii z celami, dla których zostały one utworzone.


Jury Prasowe jednogłośnie przyznaje nagrodę dla filmu KRAINA WODY, PIASKU I WIATRU.

Film w pełni interpretuje sens Nagrody Specjalnej Międzynarodowego Jury Prasowego, jak również ducha twórczości artystycznej rzeźbiarza z Sindelfingen, Karla Hegera. Film ilustruje z wielką wrażliwością ekstremalne warunki życia w ekosystemie wybrzeża Bałtyku, skrajnego środowiska, w którym żyjące stworzenia stawiają czoła codziennej walce o przeżycie.

Uzasadnienie dwóch nagród za film Kraina wody, piasku i wiatru dla Bożeny i Jana. Źródło: materiały V Międzynarodowego Festiwal Filmów Dokumentalnych o Parkach Narodowych, Sondrio, 16.11.1991 r.  

Ceremonia wręczenia nagród na V Międzynarodowego Festiwal Filmów Dokumentalnych o Parkach Narodowych – Bożena i Jan otrzymują nagrodę Międzynarodowego Jury Prasowego za film Kraina wody, piasku i wiatru. Źródło: materiały festiwalowe, Sondrio, 16.11.1991 r. 

Ceremonia wręczenia nagród na V Międzynarodowego Festiwal Filmów Dokumentalnych o Parkach Narodowych – Bożena i Jan z nagrodą Międzynarodowego Jury Prasowego za film Kraina wody, piasku i wiatru. Źródło: materiały festiwalowe, Sondrio, 16.11.1991 r. 

Ceremonia wręczenia nagród na V Międzynarodowego Festiwal Filmów Dokumentalnych o Parkach Narodowych –  Jan odbiera nagrodę Złotego Orła za za film Kraina wody, piasku i wiatru. Źródło: materiały festiwalowe, Sondrio, 16.11.1991 r.

Część uczestników V Międzynarodowego Festiwal Filmów Dokumentalnych o Parkach Narodowych podczas jednej z imprez towarzyszących –  w głębi na środku Bożena i Jan, obok Sandra i Peter Jones. Źródło: materiały festiwalowe, okolice Sondrio, 13.11.1991 r.  

D101098. Bożena i Jan na wycieczce w Parku Narodowym Stelvio, podczas V Międzynarodowego Festiwal Filmów Dokumentalnych o Parkach Narodowych. Bormio, 14.11.1991 r. ©  Jan Walencik 2018.  

Zostaliśmy w Lombardii jeden niedzielny dzień dłużej, ponieważ nasz powrotny samolot z Mediolanu do Warszawy wylatywał dopiero w poniedziałek. Wykorzystaliśmy ten czas na niezapomnianą wycieczkę w okolicy Sondrio – eskapadę tylko we dwoje we włoskie Alpy.

Była w Sondrio jeszcze jedna, zupełnie nieoczekiwana nagroda, choć nie została przyznana przez żadne konkursowe jury. Największa i najpiękniejsza dla nas, a jak się później okazało, mająca zasadniczy wpływ na naszą przyszłą twórczość filmową i życie. Bo w Sondrio poznaliśmy Sandrę i Petera Jonesów. Tak, to był Peter Jones – między innymi inicjator i producent wieloletniej serii BBC The Natural World (Świat przyrody) i producent serialu The Trials of Life (Na ścieżkach życia) z Sir Davidem Attenborough. Okazało się, że po tym serialu Peter, senior producer BBC, postanowił razem z Nigelem Ashcroftem założyć w Bristolu własną wytwórnię ambitnych projektów filmowych – Green Umbrella, a teraz przyjechał do Sondrio w poszukiwaniu talentów filmowych. Byliśmy przeszczęśliwi. Tknięty jakimś szóstym zmysłem, zabrałem ze sobą do Włoch projekt serialu Tętno pierwotnej puszczy po angielsku – ten sam, który rok temu zawiozłem do BBC w Bristolu. Ach, jakże się teraz przydał! Peter i Sandra wyczuli nasz ogromny zapał do tej życiowej serii, a przede wszystkim do ewentualnej współpracy i… odwzajemnili się nad wyraz przyjacielskim podejściem, pełnym życzliwości, szacunku i zaufania. Nie było w tym nawet cienia wyniosłości lecz jakaś taka z trzewi płynąca powaga i radość jednocześnie. Tym naszym kilku późnowieczornym dyskusjom towarzyszyła niezapomniana atmosfera – dobrej energii promieniującej nadzieją i czegoś, hipnotyzującego, intrygującego, może nawet nieco mistycznego: obietnicy wielkiej życiowej przygody. Było absolutnie jasne: Peter wyciągnął ku nam pomocną dłoń. Oto skutki picia gorącej czekolady w Sondrio: początek sympatii i wizja realnej współpracy z najlepszymi zawodowcami.

D101112. Bożena i Jan na wycieczce we włoskich Alpach, po zakończeniu V Międzynarodowego Festiwal Filmów Dokumentalnych o Parkach Narodowych. Okolice Sondrio, 17.11.1991 r. ©  Jan Walencik 2018. 

Na deser tego roku otrzymałem przesyłkę z Anglii: numer pisma People in Camera, a w nim wydrukowany mój esej i fotoreportaż. To był efekt zeszłorocznego pobytu pod Oxfordem, kiedy złożyłem w redakcji tego pisma materiały do druku.

CYTAT. Okładka pisma z reportażem Jan Walencik. Źródło: People in Camera, nr 2/8, 01.1991 r.

CYTAT. Reportaż Jan Walencik. Źródło: People in Camera, nr 2/8, 01.1991 r.