ODKRYWAMY ŚWIAT NATURY PO SWOJEMU

FILMY FOTOGRAFIE SŁOWA DŹWIĘKI

STRONA  ARCHIWALNA  (sprzed 2022 r.)

27.06.2020 r.

Odszedł Profesor Ludwik Tomiałojć

E54752. Profesor Ludwik Tomiałojć (z lewej) po raz ostatni w Puszczy Białowieskiej (obok Jan Walencik). Białowieża, Maciejówka, 09.06.2019 r. © Bożena Walencik 2020. 

Wczoraj, 26 czerwca, zmarł Profesor zw. dr hab. Ludwik Tomiałojć, biolog, wspaniały ornitolog, naukowiec, ceniony wykładowca akademicki, dydaktyk, ekolog, publicysta, autor wielu książek, badacz Puszczy Białowieskiej, obrońca przyrody i krzewiciel idei ochrony przyrody, były wicedyrektor Muzeum Przyrodniczego, wieloletni przewodniczący Komitetu Ochrony Przyrody PAN i Polskiego Komitetu Międzynarodowej Unii Ochrony Przyrody oraz członek Komitetów Ekologii i Zoologii PAN, członek Państwowej Rady Ochrony Przyrody, członek Rady Programowej Zielonego Instytutu, działacz partii Zieloni i jej członek założyciel. Miał 81 lat.

Poznałem Ludwika dawno temu, gdy pracowałem na uczelni w Siedlcach. Wtedy to ornitolog z tej uczelni, Wiesio Walankiewicz, opowiedział mi o odkrywczych badaniach grupy znamienitych wrocławskich ornitologów w Puszczy Białowieskiej, z Ludwikiem Tomiałojciem i Tomaszem Wesołowskim na czele. Mówiono o nich WROCŁAWIANIE. Wiesio, mimo że z innej uczelni, też był w trzonie tej grupy. Wkrótce wybraliśmy się obydwaj do Białowieży, wieczornym pociągiem z Siedlec. Była ciemna i późna noc, gdy doszliśmy ze stacji Białowieża Pałac do Domu Myśliwskiego. Drzwi zamknięte na głucho, jak tu się dostać? Podeszliśmy pod niski balkon pokoju ornitologów. Wiesio uchylił przeszklone drzwi i weszliśmy po cichu do środka. Na podłodze, na materacach spali nieznani mi ludzie. W milczeniu, bez zbędnych ceregieli my też położyliśmy się obok. W tym momencie mój sąsiad rozbudził się, szepnął cześć, jestem Ludwik i przewrócił się na drugi bok (WROCŁAWIANIE wcześnie chodzili spać, bo każdy dzień badań zaczynał się od trzeciej, czwartej nad ranem). Długo nie zasnąłem – wszak doktor Ludwik Tomiałojć już wtedy był czołową postacią współczesnej ornitologii. To było 18 czerwca 1983 roku.

Od tamtego czasu zawsze sekundowaliśmy WROCŁAWIANOM. Realizując kolejne filmy, niemal co roku pomieszkiwaliśmy, podobnie jak oni, w gościnnym Domu Myśliwskim Białowieskiego Parku Narodowego. I co roku z przedwiośniem czekaliśmy na WROCŁAWIAN. Spotykaliśmy się przez lata niemal codziennie, w Parku Narodowym, albo gdzieś po drodze. Co jakiś czas wpadaliśmy do siebie, z pasją relacjonując nawzajem wieści z puszczy. Wspominam ten czas – z ptakami w tle – bardzo serdecznie…

Przypominam sobie pewne ornitologiczne zdarzenie z początku naszej znajomości. W 1987 roku, gdy w Białowieży realizowaliśmy dla TVP filmy Tajemnice naszych kwiatów Czas godów, na kilka dni mieliśmy do dyspozycji służbowego Poloneza. Chyba właśnie Ludwik wpadł do nas z wiadomością, że nad rzeką Leśną, w okolicach mostu na trybie Olemburskim, turyści dopiero co widzieli puszczyka mszarnego. Mniej więcej 20 kilometrów od Białowieży. Przy takiej rzadkości to była informacja elektryzująca każdego przyrodnika. Wtedy WROCŁAWIANIE mieli do dyspozycji tylko rowery, a my mieliśmy samochód. Jakimś cudem do Poloneza zmieściło się chyba dziewięciu fascynatów rzadkiej sowy. Nawet bagażnik był pełen. Niebawem byliśmy na miejscu. I on też był – najprawdziwszy puszczyk mszarny. Podleciał od południowo-wschodniej strony mostu, przysiadł na olszy i zaraz – jakby specjalnie dla nas – zanurkował w zielsko. Po chwili podniósł się z upolowanym karczownikiem, wylądował na gałęzi i połknął go. Za moment odleciał, skąd przybył. Zjawa! Nie posiadaliśmy się z radości. W ciągu następnych dwóch godzin Ludwik i reszta przejrzeli dokładnie niemałą połać drzewostanu po wschodniej stronie rzeki powyżej mostu. Było tam sporo wywróconych drzew, po zeszłorocznych wichurach. Niektóre stojące pnie, złamane na wysokości kilku metrów, mogły być świetnym miejscem na lęg tej wielkiej sowy. Ale nie były… Naturalnie niebawem Komisja Faunistyczna, wobec tylu świadków, potwierdziła to stwierdzenie puszczyka mszarnego w Puszczy Białowieskiej.

 

Ludwik odwiedził nas w naszej Maciejówce 9 czerwca 2019 roku. Spędziliśmy razem długie popołudnie. Powiedział, że przyjechał do Puszczy Białowieskiej po raz ostani, że przyjechał… pożegnać ją… Opowiadał wiele o swym pracowitym życiu, o efektach badań ornitologicznych w puszczy, z atencją i troską mówił o majestacie białowieskiego lasu, o tym jak wciąż nieskuteczna jest jego ochrona. Jak zawsze rzeczowy uczony, a przy tym uważny i empatyczny obserwator życia, świadomy humanista. Dochodził do niewesołych przecież konstatacji w obliczu realnych zagrożeń dla współczesnego środowiska całej Ziemi, a szczególnie dla Jego ukochanej Puszczy Białowieskiej. Miał pewność, że już do niej nie wróci…